Jedna z wielu, ale nie z dolnego rejestru, czyli szczęście ma wiele form


Jest pewien schemat literatury young adult, który jest powielany tak długo, aż nie wyczerpie się formuła. „Czarny Mag. Pierwszy rok” to cykl książek oparty na rywalizacji młodzieży w szkole magii – tytułowy pierwszy rok dotyczy selekcji wśród kandydatów na uczniów szkoły. Bohaterką jest Ry, niesforna piętnastolatka marząca o dołączeniu do magów bojowych, chociaż poznajemy ją w momencie, gdy jeszcze żadne zdolności magiczne nie zostały w niej obudzone. Ry ma brata bliźniaka, Alexa, i razem z nim podróżuje do Akademii. W trakcie podróży zostają napadnięci, w całym zamieszaniu okazuje się, że Ry jednak jakąś magię ma – ale, jak wynika z późniejszych wyjaśnień, jest to nieokiełznana moc wyzwalająca się w reakcji na zagrożenie. Szczęśliwie bliźnięta docierają do szkoły i zaczynają naukę, poznają przyjaciół, Ry zdobywa sobie również wrogów, wszystko toczy się zgodnie z utartymi schematami. Włącznie z czymś na kształt wątku romantycznego między nią a księciem Darrenem – wątek wyrosły na początkowej niechęci, a jego transformacja w uczucie następuje nagle, zaskakując główną bohaterkę i mieszając jej w głowie. Do kompletu oczywiście jest główna rywalka, Priscilla, która utrudnia Ry życie z czystej złośliwości.

Schematyczność opowieści niestety przekłada się na inne elementy. Świat jest zasadniczo nieopisany poza informacją, że krajem rządzi król, akademia leży blisko gór, a ogólnie trwa jakaś wersja średniowiecza. Bohaterowie nakreśleni są prosto do bólu – Ry jest wojownicza i nieugięta, jej brat Alex ma urok uwodziciela z dobrym sercem, książę Darren jest tajemniczy, Priscilla nie ma w sobie nic dobrego, a Ella, najlepsza przyjaciółka Ry, jest miła i usłużna. Dynamika relacji została odbita od sztancy – na początku niechęć, potem wzajemne imponowanie w drobiazgach, milczący pakt, nagły zryw uczuć, wielka zdrada i ból w przypadku Ry i Darrena, którzy przez rok nie potrafią nauczyć się ze sobą rozmawiać. Ella, ostrzegając przed księciem, nie wychodzi poza sztampowe „bo to zły chłopak jest”, jakby to miał być najlepszy argument. Oczywiście na koniec okazuje się, że wszystko było zupełnie inaczej. Darren, chociaż jest kreowany na samodzielnego, nie potrafi opędzić się od gromadki dzieciaków niemalże mu usługujących, przez co sam stawia się w niezręcznej sytuacji. Jedynym wyróżniającym się choć trochę elementem jest dziewczyna, która nie jest w żaden sposób zaangażowania romantycznie z którymkolwiek z bohaterów, ale jej moc i umiejętności mają stanowić przeciwwagę dla Darrena. Niestety, trochę się ten wątek gubi w nawale schematów i klisz.

Nauka w szkole w zasadzie ogranicza się do męczenia młodzieży tak, by sama zrezygnowała przed końcowymi egzaminami. Co ciekawe, przyjmując kandydatów na pierwszy rok, nikt nie weryfikuje zdolności magicznych, a system edukacji polega na rzuceniu wiedzą w uczniów i patrzeniu, czy ktokolwiek sobie radzi – zdecydowanie nie jest to Hogwart. Kilka opisów lekcji jest dość interesujących, ale szybko następuje zmiana na rzecz samodzielnej nauki Ry i jej przepychanek z Darrenem.

Jeśli miałabym wskazać plusy tej książki, to jest nim równe traktowanie dziewczyn i chłopców – wszyscy mają takie same szanse w rywalizacji i nikt nie ma taryfy ulgowej podczas treningów, niezależnie czy to medytacja, czy walka na miecze. Trudno ocenić pod tym względem kadrę nauczycielską, bo mało jest scen zorientowanych na nią; wiemy, że jest kilku mężczyzn i jedna kobieta, ale struktura magów pozostaje nieznana. Być może więcej informacji, nie tylko na temat samych adeptów, zawiera się w dalszych tomach.

„Czarny Mag. Pierwszy rok” nie jest książką wybitną, nie wznosi się ponad schematy, nie wprowadza nic nowego do gatunku. Czyta się lekko i przyjemnie. Z jednej strony lektura okazuje się wtórna, ze względu na poruszane wątki, ale z drugiej strony nie wywołuje nadmiernego zgrzytania zębami.
 
Recenzja pierwotnie ukazała się w serwisie Katedra

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października