Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

"Cesarz Oktawian" i wiele innych

Obraz
Gdybym miała określić, co wpłynęło na moje zainteresowanie historią starożytną, wymieniłabym Henryka Sienkiewicza i Aleksandra Krawczuka. "Quo vadis" złapało mnie najpierw za gardło swoim wydaniem z niezliczoną wręcz ilością przypisów, zdarzały się strony, gdy przypisy zajmowały więcej miejsca od tekstu - obecnie taką przypisomanię można spotkać jedynie w wydaniach z Wolnych Lektur, a to wtedy papier był! I ja z tych przypisów poznawałam historię Rzymu, mitologię, niuanse życia i w jakiś sposób obudziło to we mnie zainteresowanie. Mniej więcej w podobnym okresie u babci znalazłam na półce "Herod król Judei" i zaczęłam czytać, bo i postać kontrowersyjna i w ogóle jakiś dotyk historii, ale takie prawdziwej. I jak się pan Krawczuk rozprawił z paroma mitami, to chyba wtedy zrozumiałam, że analiza źródeł to poważna sprawa i nie należy zadzierać z tymi, którzy zapisują historię. Po latach w ramach jakiegoś mentalnego samobójstwa zgłosiłam się do olimpiady historyczn

Duży ekran, mały ekran, Idy Marcowe zawsze takie same

Obraz
Długo zbierałam się do tego tekstu, ale nie z lenistwa (no gdzie!) a raczej z chęci odświeżenia serialu do porównania, a ponieważ widz serialowy ze mnie średni, chwilę mi to zajęło. Szczegół, przecież nie będziemy się czepiać. Ale pomysł przyszedł mi, kiedy w jakimś napadzie nostalgii postanowiłam obejrzeć "Kleopatrę" z Elisabeth Taylor z 1963 r. i zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły. Wiele szczegółów. Jak epickość filmu mająca teoretycznie oddać hołd ostatniej władczyni Egiptu sprawiła, że moja dusza historyka zapragnęła pewnej przeciwwagi i znalazła ją (nie, żeby długo szukała) w serialu "Rzym" produkcji HBO. A ponieważ obydwa dzieła traktują o niezwykle zbliżonym okresie historycznym, postanowiłam podjąć się zabawy w porównanie. "Kleopatra" jest epickim obrazem o życiu ostatniej królowej Egiptu. Budżet filmowy i 2,5 roku kręcenia przyniosły dzieło cieszące oko. Stroje, fryzury, nagromadzenie statystów - to robi wrażenie. Idźcie na youtube i poszu

Hej, dobry pomyśle, jak by tu ciebie zepsuć?

Obraz
  Retellingi baśni czy mitów na dobre zadomowiły się w popkulturze i coraz częściej można napotkać nowe interpretacje najsłynniejszych opowieści. Znane wątki w nowych wydaniach wypadają różnie, lepiej lub gorzej, zależnie od umiejętności autora i spójności z oryginalnym dziełem. „Alyssa i czary” zabiera czytelników z powrotem do Krainy Czarów i na nowo odkrywa historię Alicji, dziewczynki, która podążyła za Białym Królikiem. I całość wyszłaby całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że jest to dzieło z gatunku Young Adult, co oznaczało wprowadzenie takich wątków i scen, które nie miały pozytywnego wpływu na efekt końcowy. Pomysł jest prosty – Alicja Liddell po powrocie z Krainy Czarów prowadziła całkiem normalne życie i założyła rodzinę. Jednak jej potomkinie z czasem odkrywały u siebie niepokojące objawy i jedna po drugiej lądowały w szpitalach psychiatrycznych lub umierały przedwcześnie śmiercią samobójczą. Alyssa jest jeszcze zbyt młoda, by obłęd ją opanował całkowicie,

Szkoła w telewizorze po japońsku

Obraz
"P to JK", scena z festiwalu szkolnego (to film, ale nie miałam pod ręką screenu z dramy szkolnej) Czasem przed snem tak sobie leżę, nie mogę zasnąć i wtedy wpadam na POMYSŁY. Jakiś czas temu też tak leżałam bezczynnie (a nie zdarza mi się to zbyt często od kiedy poszłam do pracy) i wymyśliłam, że przybliżę wam kilka ciekawych obserwacji odnośnie szkolnych dram japońskich. Bo czemu nie? Szkolne dramy są podgatunkiem (w mojej prywatnej klasyfikacji) dram młodzieżowych i ich wyróżnikiem jest fakt, że są skoncentrowane na szkolnym życiu. Lekcje, przerwy, przerwy na lunch, zajęcia pozalekcyjne, problemy z innymi uczniami, nauczycielami i wszystko, co choć teoretycznie może się zdarzyć w szkole. A dziać może się wiele - możemy mieć dziewczynę udającą chłopaka w męskim liceum z internatem, potomkinię yakuzy niezwykle zaangażowaną w problemy swych podopiecznych, pomysłowego adwokata postanawiającego nagle uratować podupadającą placówkę przy pomocy kilkorga uczniów... I tak da

Wtopy października

Obraz
I znów czas na wypunktowanie tego, co było bolesnym rozczarowaniem. Na szczęście tylko dwie sztuki, więc jak widzicie, aż tak mnie to nie bolało. " Okrutny książę " Holly Black - to był ten moment, kiedy chciałam przeczytać jakieś niezobowiązujące YA, mając nadzieję na lekką lekturę. Ale jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzę, więc historia zwykłych dziewczyn, które wychowują się w świecie elfów z powodu jakiegoś kretyńskiego prawa, nie wydała mi się zbyt sensownym podłożem standardowej historii młodzieńczej miłości. Ale potem było gorzej, a kiedy siostra rzeczonych dziewczyn, półkrwi elfka (różni ojcowie) okazała się normalnie zaglądać do zwykłego świata i mieć tam dziewczynę - rzuciłam mentalnie książką o ścianę. Nie powiem, jak mnie zabolał widok tej pozycji w nominacjach na Goodreads. Żal i zgrzytanie zębów. " Rick i Morty t. 1 " - jako fanka serialu miałam spore nadzieje związane z tym komiksem i prawie wszystkie zostały podeptane. Kreska jakaś dziwn

Ulubieńcy października

Obraz
Miesiące mijają, czas podsumować co spodobało mi się ze skonsumowanych dzieł. Z wrodzonego lenistwa (nie cykam zdjęć...) jestem zmuszona ograniczyć wrzucanie fotek to jednej, wybranej. Dziś zachód słońca odbijający się w biurowcach Warszawy. " Venom " - jestem w stanie zgodzić się, że pewne niedociągnięcia ma, ale relacja między Eddiem a Venomem jest bombastyczna i zdecydowanie każda minuta ich przekomarzania się podnosi ocenę filmu. Stąd też zapewne sukces kasowy. " Hotel Transylwania 3 " - seria ma się bardzo dobrze i trzyma poziom. Tym razem rodzinka wybiera się na wycieczkę i wiecie co? Statek pełen potworów potrafi przynieść dodatkowe zabawne gagi. Moim ulubionym momentem było podanie nazwy podwodnego wulkanu z języku miejscowych żyjątek - konferansjer wybulgotał ją udając rybkę w wodzie (chociaż sam był śledziem). No i pojedynek DJów na piosenki - DJ Tiesto dał z siebie dużo szykując kawałek techno do tej sceny. Także jestem na tak. " Piórkiem