Ulubieńcy października




Miesiące mijają, czas podsumować co spodobało mi się ze skonsumowanych dzieł. Z wrodzonego lenistwa (nie cykam zdjęć...) jestem zmuszona ograniczyć wrzucanie fotek to jednej, wybranej. Dziś zachód słońca odbijający się w biurowcach Warszawy.

"Venom" - jestem w stanie zgodzić się, że pewne niedociągnięcia ma, ale relacja między Eddiem a Venomem jest bombastyczna i zdecydowanie każda minuta ich przekomarzania się podnosi ocenę filmu. Stąd też zapewne sukces kasowy.

"Hotel Transylwania 3" - seria ma się bardzo dobrze i trzyma poziom. Tym razem rodzinka wybiera się na wycieczkę i wiecie co? Statek pełen potworów potrafi przynieść dodatkowe zabawne gagi. Moim ulubionym momentem było podanie nazwy podwodnego wulkanu z języku miejscowych żyjątek - konferansjer wybulgotał ją udając rybkę w wodzie (chociaż sam był śledziem). No i pojedynek DJów na piosenki - DJ Tiesto dał z siebie dużo szykując kawałek techno do tej sceny. Także jestem na tak.

"Piórkiem i mięsem" Radek Teklak - kiedyś, lata temu, regularnie kupowałam pakiety z Bookrage jak leci i w ten sposób dorobiłam się kolekcji dziwnych czasem książek. A Radek Teklak znany mi jest z podcastu Nerdy Nocą (polecam!) i współtworzenia "Stanów popświadomości" i ja mogę powiedzieć tylko, że w czasie lektury dorobiłam się bólu brzucha i prawdopodobnie przemęczenia mięśni dna miednicy, bo ze śmiechu można było się posikać. Jak on opisuje proste elementy życia, to ja chylę czoła. Jak ktoś dorwie to łapie i nie puszcza, bo to perełka jest.

"Mortynka" Barbara Cantini - prosta książeczka dla dzieci o dziewczynce-zombie, która chciałaby bawić się z innymi dziećmi, ale nie pozwala jej na to ciotka Agonia. Przyjemne, pozytywne, urocze i bardzo sympatyczne. Tak, czytuję książki dla dzieci. Nie, nie mam z tym problemu.

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki - no ja już napisałam swoją recenzję, to co ja będę pisać więcej ponad to, że warto i ogólnie takie książki wywołują we mnie emocje i pobudzają intelekt i rany, jak autor to robi? Jakkolwiek, puzzle czytelnicze wyraźnie na tak.

"Spektrum" Martyna Raduchowska - drugi tom cyberpunkowego cyklu "Czarne światła" przyniósł mi zachwyt dogłębną analizą rozwoju życia wewnętrznego replikantki i zderzenia go z ludzkim postrzeganiem sztucznej inteligencji. Miałam dużo radości podczas lektury i czekam na kolejny tom, ale najpierw obiecany jest trzeci tom o Idzie i też nie będę narzekać, bo na co niby?

"Frankenstein" reż. Danny Boyle - adaptacja sceniczna powieści Mary Shelley, obejrzana przeze mnie w wersji z Benedictem Cumberbatchem jako Potworem i Jonny Lee Millerem jako Doktorem, bo twórcy sztuki zrobili taki zabieg w sensie wybieg i aktorzy wymieniają się rolami, więc jest też wersja z Benedictem jako Doktorem i Millerem jako Potworem. Sama sztuka to obserwacja samego Potwora, jego narodzin, rozwoju, poznawania świata i ludzkości, zawodu i zemsty. Wyszłam z kina jak otępiała i otumaniona - a nie muszę chyba tłumaczyć, że poziom sztuk w UK jest bardzo wysoki? I to działa bardziej? Także jak ktoś ma możliwość zobaczenia retransmisji takich sztuk w kinie gdzieś u siebie - polecam, bo to naprawdę świetne przeżycie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?