Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?



Marta Kisiel, która dotąd zasłynęła głównie z książek o niezwykłych mieszkańcach Lichotki, zebrała swoje opowiadania w zbiorek „Pierwsze słowo”. Zaczynając od debiutu „Rozmowa dyskwalifikacyjna”, oferuje przegląd pomysłów na fantastykę i przypomina, że siła jej pisarstwa tkwi nie w wielkich fabułach i efektownych opisach, a w zabawie językiem i znajdowaniu magii bliżej codziennego życia.

Fani „Dożywocia” znajdą tu aż dwa opowiadania związane z cyklem – jest to samo „Dożywocie”, które zapoczątkowało historię Lichotki i jej mieszkańców, oraz „Szaławiła”, za którą autorka otrzymała Nagrodę im. Janusza Zajdla za 2017 rok. W najogólniejszym zarysie obydwa opowiadania są podobne – osoby szukające ciszy i pewnego odseparowania od społeczeństwa trafiają w miejsce, gdzie przychodzi im zamieszkać z istotami co najmniej niezwykłymi, nie wpływa to jednak na ich determinację, by ułożyć sobie życie. Można wręcz rzec, że ich opanowanie jest godne podziwu.

W prześmiewczym duchu utrzymane są też „Rozmowa dyskwalifikacyjna” oraz „Nawiedziny” - pierwsze jest opisem procesu uzyskiwania certyfikatu niezbędnego do wykonywania magicznej czy potwornej profesji, drugie opisuje dom publiczny nawiedzony przez nietypowego ducha. Parodia biurokratyzacji życia magicznego przekraczającej to, co znamy z naszego życia oraz prosta zabawa zderzeniem światów frywolnego i cnotliwego – lekkie, proste, przyjemne i wpisuje się w dotychczas znaną twórczość autorki.

Zbiory opowiadań mają jednak to do siebie, że często zawierają również takie dzieła, które na pierwszy rzut oka nie są dla danego autora oczywiste. Tak też Marta Kisiel zawarła kilka opowiadań, które są poważniejsze i bohaterowie muszą dokonać wątpliwych etycznie wyborów. O ile jeszcze „Przeżycie Stanisława Kozika” jest zwyczajnie smutne z powodu samotności bohatera i ma element komediowy związany z jego pracą w korporacji (tu jak mniemam należą się pozdrowienia dla wszystkich managerów), tak opowiadania związane z rodzicielstwem są najczęściej dramatami. Mamy tu interpretację mitu o Demeter i Persefonie, prostego człowieka decydującego się na cyrograf, by jego życie stało się lepsze (mając na względzie dobro jego córki), oraz bardzo niepokojącą historię matki, którą klątwa przyobleczona pierwotnie w błogosławieństwo, postawiła w sytuacji bez wyjścia. Tytułowe „Pierwsze słowo” to właśnie klątwa, która matczyną miłość zamienia w siłę utrzymującą przy życiu śmiertelnie chore dziecko – będzie ono tak żyć i cierpieć do późnej starości, a jego matka z miłości będzie próbowała ukrócić te cierpienia. Bardzo poruszające opowiadanie, stawiające przed czytelnikiem niewygodne pytania. Motyw relacji rodzica i dziecka w tych opowiadaniach nie ma wymiaru wyłącznie pozytywnego – autorka wskazuje, że może to być zalążek mniejszego lub większego zła.

Różnorodność opowiadań Marty Kisiel wskazuje, że ma ona jeszcze wiele pomysłów w zanadrzu i nie jest wykluczone, że z czasem pojawią się powieści jej autorstwa, które wyjdą poza dotychczas eksplorowany świat. Widać jednocześnie, że autorka najlepiej czuje się w tematach bliskich życiu zwykłego człowieka i te „zwyczajne” opowiadania najlepiej prezentują się w zbiorze. Na szczęście takie właśnie stanowią większość zbioru. Dobrym znakiem jest też fakt, że ton i powaga poszczególnych opowiadań są zróżnicowane i nie zawsze jest to humor, z którego autorka jest najlepiej znana.
 
Recenzja pierwotnie ukazała się w serwisie Katedra.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Ulubieńcy października