Wtopy października


I znów czas na wypunktowanie tego, co było bolesnym rozczarowaniem. Na szczęście tylko dwie sztuki, więc jak widzicie, aż tak mnie to nie bolało.

"Okrutny książę" Holly Black - to był ten moment, kiedy chciałam przeczytać jakieś niezobowiązujące YA, mając nadzieję na lekką lekturę. Ale jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzę, więc historia zwykłych dziewczyn, które wychowują się w świecie elfów z powodu jakiegoś kretyńskiego prawa, nie wydała mi się zbyt sensownym podłożem standardowej historii młodzieńczej miłości. Ale potem było gorzej, a kiedy siostra rzeczonych dziewczyn, półkrwi elfka (różni ojcowie) okazała się normalnie zaglądać do zwykłego świata i mieć tam dziewczynę - rzuciłam mentalnie książką o ścianę. Nie powiem, jak mnie zabolał widok tej pozycji w nominacjach na Goodreads. Żal i zgrzytanie zębów.

"Rick i Morty t. 1" - jako fanka serialu miałam spore nadzieje związane z tym komiksem i prawie wszystkie zostały podeptane. Kreska jakaś dziwna, historie nie do końca w klimacie, poza tym celowane w fanów, bo nie daje możliwości wejścia osobie, która nie zna rysów charakterologicznych postaci i ich relacji. Brakuje też "firmowych" zawołań Ricka a matka Morty'ego zmieniła profesję - bo to takie nieistotne, prawda? Dlatego zawiedziona i zasmucona wrzucam tę pozycję na listę wstydu. SHAME!

Uff, wyrzuciłam to z siebie. Mogę iść w nowy miesiąc pełna nadziei na nowe doznania! (LOL)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października