Wielka Rzeka Historii w Japonii płynie - może cię porwie?

Miałam w swoim życiu kilka lat spędzonych na oglądaniu japońskich seriali i filmów. Znałam aktorów i ich dokonania lepiej niż w przypadku ich zachodnich czy polskich odpowiedników. Całkiem przyjemny czas, bo japońskie seriale są zauważalnie inne od amerykańskich czy europejskich, inne wyzwania są stawiane przed aktorami, nawet sposób produkcji bywa inny - ale o tym innym razem.

Kilka miesięcy temu TVP zabrała się za produkcję wielkiego widowiska historycznego, jakim jest "Korona królów". Miało być historycznie, epicko i ogólnie dzieło, że ho ho. Jak wyszło można się przekonać po wpisaniu w wyszukiwarkę "korona królów memy". Ubaw po pachy i to za publiczne pieniądze. I można próbować się bronić, że komercyjna stacja zrobiłaby to lepiej, ale za publiczne pieniądze też da się zrobić porządne widowisko historyczno-kostiumowe. Zapytajcie Japończyków, oni wam wtedy opowiedzą o zjawisku zwanym "taiga drama".

"Taiga drama" to nazwa rodzaju serialu produkowanego wyłącznie przez japońską telewizję publiczną NHK. Z reguły emisja trwa niemal rok (od stycznia do grudnia, najczęściej około 50 odcinków), akcja jest osadzona z reguły w mniej lub bardziej odległym momencie historycznym (stan na lipiec 2018 - jedna osadzona w czasie drugiej wojny światowej i jedna powojenna). Często jest to biografia postaci historycznej, niezwykle szczegółowa biorąc pod uwagę format, uwzględniająca wiele postaci drugo- czy trzecioplanowych, od narodzin (lub wcześniej, jeśli to miało historycznie znaczenie) do śmierci. Przy czym twórcy oprócz momentów chwały czy porażki pokazują również najbardziej prawdopodobne sceny obyczajowe, unikając pompatyczności tam, gdzie jej nie trzeba, skupiając się często na wyborach jednostek i jaki miały one wpływ na Wielką Historię.

To skupienie na biografiach konkretnych osób często skutkuje pewnym nakładaniem się na siebie historii - ale nawet jeśli to samo wydarzenie jest pokazane z wielu stron, to odnoszę wrażenie, że staje się to jeszcze ciekawsze. Taka multiperspektywa - jak Incydent w Świątyni Honno-ji z punktu widzenia samego Nobunagi, który wtedy zginął, jego późniejszych następców, czy siostrzenicy? Jak zareagowali, jak wpłynęło to na ich losy? Oczywiście wymaga to obejrzenia łącznie około 200 odcinków w czterech seriach, ale przecież dla fana to nic wielkiego. No dobra, tak, to zajmuje mnóstwo czasu, ale wciąż mniej niż obejrzenie całego Supernatural.

Z czego na pewno można się cieszyć pod czas oglądania taigi, to dbałość o detale. Plany zdjęciowe są odtwarzane z wielką dbałością, tak samo rekwizyty i stroje - ja się z właśnie z serialu dowiedziałam, że ubiory arystokratek różniły się znacznie od tych noszonych przez kobiety z rodzin samurajskich. Samurajskie to te, które kojarzycie. Arystokratyczne mogliście widzieć na rysunkach. Fryzury też miały swoje znaczenie. Ta dbałość, by całościowo wyglądać na odpowiednią epokę to cecha charakterystyczna dla wszelkich produkcji historycznych w Japonii. Korona za 7 złotych by nie przeszła. Drobne rytuały wypełniające dnie czy pozornie zbędne detale jak edukacja do życia w małżeństwie panny młodej - jakże urozmaicają serial jednocześnie zapoznając widza z życiem codziennym na przestrzeni dziejów. Wielka polityka, spiski, sojusze, ale również osobiste przeżycia i zwykłe życie rodzinne.

Od czego zacząć oglądanie taigi? Od uświadomienia sobie, że to zupełnie innego rodzaju doświadczenie niż w przypadku innych seriali. Czasem akcja jest bardzo wolna i skupiona na duchowym rozwoju postaci. Mnogość postaci potrafi wprowadzić zamęt w głowie osoby, która nie rozróżnia osób o azjatyckich rysach między sobą. Ponadto powiedzmy sobie szczerze - mamy zerowe pojęcie o historii Japonii. Na studiach historycznych standardowo omawia się wyłącznie rewolucję Meiji i zrzucenie bomb atomowych podczas II wojny światowej. Nie mamy żadnych punktów zaczepienia w stosunku do historii światowej. Dla nie-Japończyków są to widowiska wymagające naprawdę wysokich kompetencji widza. Jest dużo narratora podającego informacje "zza kadru", ale z początku jedynie wzmagają chaos informacyjny. Nie pomaga również fakt, że w niektórych momentach życia bohaterowie zmieniali swoje imiona i nazwiska - a twórcy lubią trzymać się takich szczegółów. Na pocieszenie mogę dodać, że z początku jesteśmy wprowadzani w fabułę i o ile tylko zapanujemy nad podażą informacji, to powinniśmy dość szybko cieszyć się widowiskiem, a brak znajomości historii Japonii sprawi, że pewne wydarzenia będą dla nas wręcz zaskoczeniem - o ile nie poczytamy wcześniej Wikipedii.

Dotychczas udało mi się obejrzeć trzy produkcje tego rodzaju:

1. Gou ~Himetachi-no Sengoku~ - Gou była siostrzenicą Ody Nobunagi, ważnej postaci okresu nieustannych wojen wewnętrznych, zwanego Sengoku. Podtytuł można tłumaczyć jako "stan wojny księżniczek" i drama skupiona jest nie tylko na Gou, ale również na jej dwóch starszych siostrach. Obserwujemy je w trakcie ważnych wydarzeń, jako ważne sojuszniczki, ale również jako wrogów. To jednocześnie opowieść o przemianie Japonii w shogunat ery Edo i początkach polityki izolacjonizmu.

2. Atsuhime - dla odmiany koniec shogunatu i rewolucja Meiji na tle życia jednej z ostatnich mieszkanej Ooku, specjalnego kompleksu dla towarzyszek shoguna, zamkniętego i odizolowanego. Obserwacja jak wiejska, choć nieźle urodzona, dziewczyna dochodzi do szczytów władzy i staje się istotną częścią wielkich przemian w kraju jest fascynujące i może dlatego ta drama miała najwyższą oglądalność wśród tytułów z ostatnich 20 lat. Z ciekawostek - kilka lat temu emitowano ją w Rumunii.

3. Nobunaga - najstarsza z oglądanych przeze mnie taig, rocznik 1992, traktująca o życiu Ody Nobunagi. Co ciekawe, twórcy wpisali w serial wątek początków chrześcijaństwa w Kraju Kwitnącej Wiśni i związane z tym zderzenie kultur. Sam życiorys Nobunagi obfitował w interesujące wydarzenia, nie brakuje więc scen dramatycznych.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to temat w naszym kraju zasadniczo nieznany poza garstką pasjonatów kultury japońskiej wychodzących poza mangę i anime, jednak nie znaczy to, że nie można błysnąć argumentami "dlaczego Japończycy robią to lepiej".


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października