Tatuś o bardzo małym rozumku, ale miś o wielkim sercu




Czasami, kiedy oglądamy przygody Kubusia Puchatka i jego przyjaciół zapominamy, że to bajka tak naprawdę nie o pluszakach, a o ich właścicielu. Krzyś w całej historii jest opiekunem, niesie ze sobą mądrość i uczy podopiecznych istotnych wartości życiowych. Co jednak, gdy Krzyś, ten rezolutny chłopiec, dorośnie?

Na seans "Krzysiu, gdzie jesteś?" poszłam typowo - nostalgia i wspomnienia bohaterów dzieciństwa, skuteczny chwyt marketingowców. A ponieważ nie mam oporów, by iść na filmy przeznaczone dla dzieci będąc dorosłą krową (słowa szanownej rodzicielki), to zamiast pożyczonego dziecka zgarnęłam swoją przyjaciółkę (albo ona mnie, zeznania nie są jasne) i podreptałam znów spotkać się z ekipą misia.

I wiecie co? Warto. To mój miś, mój Królik, a psióła zdecydowanie zgłosiła więź z Kłapouchym. A że w formie poruszających się zabawek? Tym zabawniej, kiedy na przykład trzeba było się ukrywać i udawać zwykłego pluszaka a się zbyt wyraźnie popatrzyło na delikwenta. Na początku wręcz zalała nas fala nostalgii i wcale nikomu nie było z tego powodu przykro. W końcu to Kubuś. 

Krzyś w filmie jest dorosły, ma żonę, dziecko, na koncie doświadczenia z drugiej wojny światowej i bardzo angażującą pracę. Kocha swoją rodzinę, ale w dość oczywisty sposób myli priorytety a córce odmawia beztroski dzieciństwa jaką sam miał. I przypadkiem właśnie spotyka Kubusia i to wywołuje cały łańcuch wydarzeń, które konfrontują dorosłego Krzysia z jego dziecięcym światem, dla którego był centralnym punktem, ostoją i najważniejszym elementem. W tych momentach film nabiera goryczy, bo jakkolwiek nie spojrzeć, dorosła wersja jest... Do bólu dorosła. Najważniejsze stały się obowiązki, a ucierpiały poczucie szczęścia i relacje z najbliższymi. I nawet jeśli rozwiązanie przynoszą właśnie wspólne siły rodziny i zabawek, co ogólnie jedzie kliszą na kilometr, to nie mam tego za złe. Bo skoro Krzyś odzyskał pewną część swojego dziecięcego ja i pokazuje, że zawsze należy dbać o swoje wewnętrzne dziecko, to jest to ważna nauka i może zrezygnować z oryginalności na rzecz przekazu. Poza tym - hej, to bajka, ma prawo do uproszczeń. 

Także migiem do kina i dajcie się porwać misiowi o bardzo małym rozumku, ale za to o wielkim sercu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października