Matematyka i statystyka w czytaniu książek (lub oglądaniu filmów i seriali)

By M. W. Toews - Praca własna, based (in concept) on figure by Jeremy Kemp, on 2005-02-09, CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1903871


Tak, wiem, że grafika jest wybitnie nieksiążkowa, ale uwierzcie, ma dużo wspólnego z moim dzisiejszym wpisem. Otóż jest to wykres tak zwanego rozkładu normalnego - taki koncept matematyczno-statystyczny, który zakłada, że w dużym zbiorze najwięcej znajdzie się wartości średnich, a tych najniższych i najwyższych najmniej. Jak to się przekłada na czytanie? Kto ma konto na Lubimy Czytać lub Goodreads może sobie zrobić taki wykresik, gdzie wyświetli mu się ile jakich ocen wystawił. I tak oto wygląda mój wykres z Goodreads:




 Jakkolwiek nie patrzeć, mocno odbiega od rozkładu normalnego - przeciętnych trójek wystawiłam mniej niż piątek, a jedynki są mocno niedoreprezentowane. Jakbym się zachwycała większością czytanych przez siebie książek? Zdecydowanie coś jest nie tak?

Ćwiczenie - przejrzyjcie swoje wykresy ocen i zobaczcie, czy rozkładają się równomiernie.

Kiedyś rozmawiałam z kolegą z pracy na temat mojego równie nierównomiernego rozkładu ocen filmów na Filmwebie i w toku dyskusji doszliśmy do paru wniosków.

Wniosek 1 - wykres moich ocen zapewne pokrywałby się z rozkładem normalnym, gdybym oglądała i czytała cokolwiek, co wpadnie mi w ręce. A tak przecież nie jest. Dokonuję wyboru na podstawie wcześniejszych przesłanek - opisu, recenzji, zwiastunu, dotychczasowych ocen innych użytkowników. Jeśli coś ma ocenę 3,4 w skali 10-stopniowej to raczej nie będę sięgać po takie "dzieło". Szkoda mojego czasu.

Wniosek 2 - selekcja uwzględnia buszowanie przede wszystkim po tych gatunkach, które lubię. Mało tego - również wśród autorów mogę mieć swoje preferencje. Oczywiście, jest możliwe, że pisarz, który dotąd dostarczał mi pozytywnych przeżyć nagle zaliczy glebę (panie Ćwiek, patrzę na pana), ale wciąż jest to lepszy typ niż ktoś, kto w moim odczuciu marnuje zasoby naturalne produkcją swoich książek. Poza tym spadki formy rzadko bywają naprawdę spektakularne. Oprócz selekcji pozytywnej (głównie fantastyka) stosuję też selekcję negatywną - unikam obyczajówek i romansów, a wśród filmów komedii romantycznych. Nie cieszą mnie one, nie czuję się ubogacona konsumując takie dzieła, dlatego raczej do mnie nie docierają.

Oczywiście, selekcja zawiera element ryzyka - mogę nie dotrzeć do czegoś, co jest perełką w swoim gatunku. Na szczęście od tego jest internet i ci wszyscy ludzie wciągający masowo różne rzeczy nosem, dlatego mogłam trafić na wyjątkowo udaną komedię romantyczną "The Big Sick"  ("I tak cię kocham"), która tak pięknie wyłamywała się z nudnych schematów. Tak samo znajomi polecili "Lekcje pływania" autorstwa Claire Fuller - książka obyczajowa, a jednak potrafiła mnie ująć i nie żałuję, że ją przeczytałam.

Także takie to moje drobne rozważania na temat poważnych nauk w świecie ocen popkultury. A jakie są wasze wykresy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października