Podsumowanie popkulturowe 2018


Teoretycznie powinno mi być przykro z powodu opóźnień i totalnego braku wpisów, ale szczerze to w całym zamieszaniu nie miałam chwilami czasu pomyśleć o pisaniu. Takie życie pracownika branży finansowej, jak się dumnie nazywa moje klepanie, grudzień to miesiąc wyjęty z życia. Do tego przygotowania do świąt bardzo sprytnie (ha ha, jaki dowcip) zamieniłam na przygotowania do wyjazdu do Gruzji. Co oznaczało bieganie i zamawianie bardzo różnych rzeczy - wymienię dla przykładu uprząż rehabilitacyjną dla kota i drut 0,2 Ohma. Czy ile tam było. Dlatego pisanie okroiłam do minimum, czyli recenzje tego, co już dostałam. A po Nowym roku zafundowałam sobie przeprowadzkę, bo nic tak nie poprawia humoru jak pakowanie dorobku życia i rozstawianie wszystkiego w nowym miejscu. Polecam, 2/10. Szczególnie, że w gorączce przeprowadzkowej tak spakowałam notatki do zestawienia rocznego, że byłam o krok od sporządzenia nowych. Które pewnie różniłyby się w detalach od oryginalnego.

Uff, to skoro formalności za nami to może jedźmy z tym podsumowaniem. Podział przedmiotowy bo tak mi się zanotowało.

KSIĄŻKI

"Poklatkowa rewolucja" P.Watts - krótka, ale bardzo treściwa opowieść o rewolucji rozciągniętej na miliony lat. Mamy wszechobecną inwigilację, sztuczną inteligencję, która chyba ma momenty nie teges i ludzi, którzy żyją w momentach wybudzenia z hibernacji. Generalnie autor ma głowę nie od parady, ale wykształcony jest w nauce to jemu machnąć coś o czarnych dziurach i supernowych to drobiazg. Ale dobrze czasem trzymać mózg w ryzach i kazać mu myśleć.

"The Hate U Give" A. Thomas - takie "vademecum z rasizmu oczami nastolatki dla opornych". Wersja USA. Pokazuje jak wiele zapętlonych mechanizmów sprawia, że przepaść między rasami w Stanach Zjednoczonych rośnie do poziomu, gdzie strzały i ofiary to tylko kwestia czasu i niefortunnego zbiegu okoliczności. Książka jest o tyle gorzka, że chociaż pokazuje punkt widzenia osoby czarnoskórej, to stara się unikać prostych klisz "biali są źli i źle nas traktują z założenia", bo wiele problemów narasta z pewnej ksenofobii (czy to słowo tu pasuje?) i zamknięciu się na wiele możliwości, co mogą wykorzystać jednostki wątpliwej reputacji. Daje do myślenia.

"Cuda za rogiem" K. Higashino - pierwsza książka tego autora po polsku! Hip hip hurra! Historia niezwykłej wymiany listów między przeszłością a teraźniejszością, splecenie ludzkich problemów, czasem tragedii, ale też odważnych decyzji i dobrych uczynków - to wszystko dało w efekcie opowieść pełną ciepła i optymizmu.

"Convenience Store Woman" S. Murata - książka złapana w sumie trochę z przypadku, ale dla osoby zainteresowanej Japonią cenna, bo daje wgląd w tę część japońskiego społeczeństwa, która raczej nie trafia do filmów czy seriali, nie bywa eksplorowana przez popkulturę. Kobieta, która wbrew oczekiwaniom społecznym, spełnia się w pracy uznawanej za tymczasową lub dodatkową, ponadto rezygnuje z zamążpójścia i macierzyństwa - tak, w Kraju Kwitnącej Wiśni uznaje się takie kobiety za dziwolągi. Ale jakie przemyślenia ma osoba, która jest dla wszystkich praktycznie przezroczysta i jej w tym dobrze tak długo, dopóki nie musi wymyślać powodów, dla których wciąż robi to, co robi? Może dla osoby z Europy bardziej drastyczne będą przejawy społecznej presji, ale zdecydowanie jest to ciekawa pozycja.

"Dziewczynka, która wypiła księżyc" K. Barnhill - baśniowa opowieść o dziewczynce, która w corocznym rytuale zostaje porzucona w lesie jako ofiara dla czarownicy, uratowana przez ową czarownicę i niechcący obdarowana magicznymi mocami. Jej dorastanie przeplata się z historią wioski, z której dziewczynka pochodzi, poszukiwanie tożsamości z buntem przeciw zinstytucjonalizowanej religii, a to wszystko w uroczej formie.

"Inne Światy" antologia - zbiór opowiadań fantastycznych zainspirowanych i ilustrowanych pracami Różalskiego. Przyjemna cegła, ponadto pomysłowo wypełniona. Dukaj jak zwykle zajął 1/3 tomu, ale mu wszyscy wybaczają, bo rekordzista pod względem zdobytych Zajdli może więcej. Napisać też.

"Miasto i Miasto" Ch. Mieville - no ja nawet nie umiem do końca opisać o czym to jest. Bo jest miasto, ale w zasadzie to dwa miasta przenikające się nawzajem, i jak jest się w jednym to nie można widzieć i reagować na drugie, bo inaczej specjalne służby robią ci kuku. Na rozpęd fabule mamy morderstwo a potem do kolekcji legendarne trzecie miasto. Nie jest to łatwe, główny bohater ma mniej więcej taką sieczkę w głowie jak przeciętny odbiorca mojego streszczenia. Ale dobrze było przeczytać. I BBC taki ładny serial zrobiło, 4 odcinki. W jednym z miast posługują się gruzińskim alfabetem i to było cokolwiek zabawne. Ok, dla mnie, ale to ja jeżdżę do Gruzji co roku i widzę te zawijaski przez tydzień wszędzie.

"Kirke" M. Miller - piękny retelling mitów greckich z punktu widzenia czarownicy Kirke, w bonusie droga od naiwnego podlotka do twardej kobiety paktującej z bogami. Wciągałam pasjami. Ostatnio nawet wdałam się w kłótnię bo jedna z księgarni nazwała tę książkę młodzieżówką *tu wstaw facepalma*. Nie jest, zapewniam was. Byłam oczarowana, bo zazwyczaj retellingi mitów oznaczają wzięcie mitu żywcem i najwyżej zmianę detali, a tu autorka zrobiła naprawdę ciekawą rzecz, bo skupiając się na osobie, pozwoliła echom innych mitów wpływać na jej życie. Odświeżające.

"Łzy Mai" i "Spektrum" M. Raduchowska - cyberpunk wiecznie żywy! Replikanci też! I to właśnie jest tu udowodnione! A na serio to przyjemnie czyta się porządnie skonstruowaną opowieść, gdzie w sumie wszystkie strony mają swoje racje, ale jednocześnie nikt jej nie ma? I jak to jest nagle zacząć czuć emocje wiedząc, że za coś takiego czeka cię kulka w łeb? Czekam na kolejny tom z utęsknieniem.

"Czerwone koszule" J. Scalzi - najlepsza parodia Star Treka ever. Absurdalność fabuły goniona przez jeszcze większą absurdalność świadomości, że autor przecież w wielu punktach ma rację, daje tyle radości. Trochę satyra, trochę oszukiwanie przeznaczenia. A jak bohaterowie zaczynają naprawiać swój świat... Tak, zdecydowanie absurd, parodia i satyra.

"Koniec śmierci" C. Liu - bierzesz do ręki cegłę, na oko dwa razy grubszą od pierwszego tomu, zaglądasz w spis treści i stwierdzasz, że autor odleciał totalnie. A potem dochodzisz do wniosku, że i owszem, ale nie dość, że ci to nie przeszkadza, to jeszcze lubisz ten pomysł. No i obstawiam najwyższy body count w historii literatury, z dodatkowymi punktami za styl i wyróżnieniem za opis widoku układu krwionośnego w dwuwymiarowym świecie.

"Terror" D. Simmons - najlepsza lektura na upały, zaręczam. Po tych opisach mrozu arktycznego będziecie żłopać gorącą herbatę pod grubym kocem nawet przy +40 stopniach na zewnątrz. Zresztą historia bardzo nieudanej wyprawy badawczej ma w sobie to coś.

"Kroniki kota podróżnika" H. Arikawa - piękna opowieść o relacji człowieka z kotem. Na koniec ryczałam na bóbr i domagałam się pocieszenia. Katharsis gwarantowane. Idźcie czytać.

"Siła" N. Adelman - o, takich książek to ja chcę więcej. Przewrotny pomysł, by kobiety zyskały przewagę fizyczną w postaci gruczołów rażących prądem. Jaki piękny był obraz paniki "o mamusiu, kobiety mogą mi zrobić kuku a ja im nie!!!!!" i różne wiążące się z tym konsekwencje. Znamienne jest, że autorka dość wyraźnie zaznacza, że przewaga fizyczna jest podstawowym czynnikiem wpływającym na podział ról płciowych. Może uproszczenie, ale muszę przyznać, że ma trochę racji w swoim wywodzie.

seria "Expanse" J.S.A. Corey - od serialu odbiłam się z hukiem, głównie z powodu aktora grającego Holdena (niczego się od "Paktu Milczenia" nie nauczył... A Sebastian Stan chociaż w MCU gra!), ale książki mnie wciągnęły. Jest science fiction, jest trochę polityki, sporo osobistych ambicji, a w środku tego jeden koleś, co do którego czasem nie wiesz czy jest taki naiwny czy wyrachowany czy po prostu ma kompleks Mesjasza. Ale kolejne historie są rysowane z uwzględnieniem dotychczasowych wydarzeń, wręcz wynikają z siebie, ponadto wykonanie jest naprawdę spoko - nie mogę narzekać.

KOMIKSY

"Nienawidzę Baśniowa" - wyobrażacie sobie, jak w słodko-cukierkowym świecie bajek pojawia się dziewczynka, która z czasem nabiera najgorszych przywar i zieje nienawiścią do miejsca, w którym musi przebywać? I nie można jej w sumie zabić. Jest zabawnie, absurdalnie i w ogóle nie dla dzieci.

"Wielki Zły Lis" - idea jest prosta, niewydarzony lis kradnie jajka żeby wychować kurczaki i je na koniec zjeść. Co może pójść źle? Poza tym, że wszystko a scenki z wychowania maleństw są przeurocze? Cudo komiksowe, polecam.

"Śmierć Stalina" - to komiks już poważny, bo traktujący o ciężkich czasach, skomplikowanych powiązaniach między ludźmi i morderczych decyzjach. Nie lubimy Berii. To znaczy i tak nikt go nie lubi, ale powiedzmy, że ten komiks bardzo go nie lubi. Żukow przy nim jest miłym misiem.

"Runaways" - obejrzałam pierwszy sezon serialu i jak mi komiks wpadł w łapki, to pochłonęłam w tempie. Młodzież odkrywająca jednocześnie własne moce i przestępczą działalność rodziców. Czyta się przyjemnie, wciąga odpowiednio, nie polega na wielkich bohaterach Marvela, stoi ładnie z boku.

FILMY

"I tak cię kocham" - tak powinno się robić komedie romantyczne. Jest romans, ale z dowcipnym podejściem. Może historii pomaga fakt, że jest oparta na prawdziwej historii. Zdecydowanie najlepszy dowcip o ataku na World Trade Center jaki powstał. A przy tym wszystkim czuje się, że uczucia rodzą się zupełnie inaczej niż to jedno spojrzenie. Polecam,

"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" - film o żądzy zemsty, bezsilności, wybaczaniu i poszukiwaniu prawdy. Nikogo nie zostawia obojętnym, a jednocześnie potrafi dawkować dowcip tak, by odpowiednio rozluźnić atmosferę. Perełka okresu oscarowego.

"Kształt wody" - ach, jaka piękna bajka... Zimna wojna, ciemne strony lat 50-tych w USA, szpiegostwo, a w tym wszystkim piękne uczucie między głuchoniemą sprzątaczką a niesamowitym potworem z Amazonii. Cacko do oglądania, przyjemna historia, tylko wszystko mokre ;)

"Wyspa psów" - historia o psach, z psami, przez psy i ogólnie psy rządzą. Ponadto technicznie piękne a miejscami dość przewrotne. Pomysłowe i bardzo polecam.

"Avengers. Infinity War" - co ja mogę, przecież to zwieńczenie 10 lat konsekwentnego budowania filmowego uniwersum na niespotykaną dotąd skalę. Pewne wydarzenie, w którym dobrze było uczestniczyć.

"Deadpool 2" - więcej tego samego! Ale lepiej! I naprawdę ciekawa wersja Domino i Cable'a, bo w sumie oni byli bardzo ważni w tej części. Ale wyszło! Yay!

"Whitney" - dokument, który wali o glebę i wyciera tobą podłogę z zaciętością godną lepszej sprawy. Widzisz jak wszystko poszło źle, chociaż potencjał był niesamowity. Ostrzeżenie i w sumie podsumowanie. Ciężkie.

"Zimna Wojna" - jedyny polski film w zestawieniu. Z zasady nie chodzę na polskie filmy, chyba że mam dobry powód. Naprawdę dobry. Na ten poszłam jakoś późno, ale wyszłam zachwycona. Reżyser nie robił ze mnie idiotki a z bohaterów kretynów. Miłe. Jeszcze milej było oglądać plakaty promujące ten film w Londynie. Obejrzyjcie.

Także rok zakończony, osobiste rekordy pobite, generalnie jak ktoś dotarł do końca wpisu to chciałam ogłosić, że miałam też plan oglądać seriale bardzo intensywnie (2 odcinki dziennie były do zrobienia), ale życie lubi płatać psikusy. I teraz taki psikus siedzi naprzeciwko mnie, coś tam skrobie na swoim laptopie jednym okiem oglądając snookera. Ot, życie. Czytajcie książki, to naprawdę dobre hobby i względnie nieszkodliwe uzależnienie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Róże są czerwone, a książki prokobiece w Polsce są bardziej