BHPowiec może świata nie uratuje, ale jakiegoś wilkołaka już tak
![]() |
Materiał prasowy wydawcy |
Milena Wójtowicz ma pomysł na tworzenie urban
fantasy. Jest nim zderzenie różnego rodzaju istot niebędących ludźmi z
biurokracją oraz kapitalizmem. Do wyniku tej interakcji należy dodać
nieskomplikowaną fabułę i tak otrzymujemy chociażby najnowszą książkę
zatytułowaną „Post Scriptum”.
Jest to powieść detektywistyczna, gdzie rolę śledczych odgrywają tzw.
nienormatywni – różnego rodzaju stworzenia znane z legend i podań, od
duchów do wilkołaków. Sprawa dotyczy usiłowania zabójstwa, a ponieważ
ofiary nie są ludźmi i trudno zwrócić się z daną sprawą do organów
ścigania (z uwagi na bardzo nietypowe narzędzie zbrodni), początkowo
sprawą zajmuje się para niekonwencjonalnych przedsiębiorców, Piotr i
Sabina.
Bohaterowie prowadzą spółkę mającą w portfolio różnego rodzaju usługi
związane z psychologią (np. terapia ducha celem przekonania go do
odejścia w zaświaty i pozostawienia rodziny w spokoju) oraz BHP (jak
przygotować rytuał składania ofiar, by zachować fizyczne oraz duchowe
standardy czystości narzędzi). Dla utrudnienia nienormatywni bohaterowie
muszą funkcjonować w rzeczywistości, gdzie wiedza o ich istnieniu nie
jest powszechna i niejednokrotnie bliskie osoby są trzymane w
nieświadomości. Teoretycznie dzieje się tak dla ich własnego dobra, ale w
praktyce – z powodu zakodowanej obawy przed ujawnieniem się, które
dotychczas skutkowało co najmniej prześladowaniami, a w najgorszym
wypadku koniecznością ratowania własnego życia.
Intryga kryminalna w książce nie należy do skomplikowanych i rozwiązanie
przychodzi dość łatwo, jednak wymaga od naszych bohaterów współpracy
oraz szczerości. Dla czytelnika jest okazją do poznania galerii bardzo
zróżnicowanych postaci, naszkicowanych dość wyraźnie, szczególnie w
relacjach między sobą. Na pierwszy plan wybijają się Piotr i Sabina,
mocno skontrastowani według zasady „spokój-chaos”; ale również,
momentami, uzupełniający się i wspierający. Postacie drugoplanowe
również mają wyraźne rysy charakterologiczne, są odróżnialne i mają
wpływ na fabułę, nawet jeśli ta poprowadzona jest czasem w niezbyt
logiczny sposób.
Największą zaletą książki są elementy komiczne wynikające z
porozrzucanych detali. Przejawia się to w nawiązaniach do popkultury,
przywarach postaci, zderzaniu stereotypów dotyczących nienormatywnych
bohaterów i ich konfrontacji z rzeczywistością. Komizmu dostarczają
również dyskusje między postaciami oraz dowcipne zdania. Książka jest
zabawna na różne sposoby, chociaż czasem humor może przykryć rozwój
fabuły. Sprawia to, że z czasem w pamięci zostają głównie spokój Piotra i
łakomstwo Sabiny, natomiast sama historia znika z pamięci dość szybko
po lekturze. Co nie dziwi, skoro „Post Scriptum” jest głównie polem do
zaprezentowania grupki zabawnych postaci i pretekstem do wywołania wśród
nich pewnego zamieszania i zmiany status quo.
Zastrzeżenia można mieć do okładki, która nie mówi czytelnikowi nic na
temat treści książki i w swej stylistyce jest bliższa poważnej powieści
kryminalnej niż lekkiemu urban fantasy z nieskomplikowaną zagadką. Nie
jest to pozycja dla czytelnika wymagającego, raczej dla osoby szukającej
niezobowiązującej rozrywki.
Recenzja pierwotnie ukazała się w serwisie Katedra.
Komentarze
Prześlij komentarz