Pociąć się żelkiem






Lubię Amy Adams i chętnie oglądam jej występy, nawet jeśli film ogólnie szura po dnie artyzmu (tak, mówię o Batman v Superman). Dlatego na wieść, że zagra w serialu adaptującym książkę uznałam, że czas przeczytać materiał źródłowy zanim odcinki zaczną się pojawiać. Siadając do lektury wiedziałam dwie rzeczy - autorka popełniła "Zaginioną dziewczynę" a ja uznałam film za paskudnie bezsensowny pod wieloma względami. I spodziewałam się czegoś podobnego.

I tak, nie byłam zaskoczona. Miasteczko, kilkoro bohaterów wokół których toczy się fabuła i stadko w sumie bezbarwnych postaci podrzucających informacje z gracją słonia w składzie porcelany. Zachowania wielu osób nie mają większego sensu, ale jakoś się to toczy. Camille, dorosła kobieta, dziennikarka, na swój sposób uciekająca od wszystkiego niewygodnego, najchętniej w zachowania autodestrukcyjne. Pokryta bliznami po wieloletnim cięciu, z zaliczoną próbą samobójczą, obecnie pijąca w odpowiedzi na wszystko. Matka powiedziała coś przykrego? Drink. Kłótnia z policjantem łamane na przygodę? Butelka brandy przemycona do pokoju. Brak poczucia czegokolwiek? Kolejny drink. I tak w kółko. Spytałabym raczej, czy bywa trzeźwa, ale może powinnam uznać jej nieustanne upojenie alkoholowe za przyczynę wolnego łączenia kropek. Z drugiej strony, jakbym miała taką matkę, też pewnie bym sobie coś zrobiła. Kobieta niemalże promieniuje na cały dom sobą, z opisów jest jakimś posągiem z jednym celem w życiu - uprzykrzyć swojej starszej córce pobyt w domu rodzinnym. No i młodsza siostra Amma - rozpuszczona jak dziadowski bicz, jeśli masz ochotę przełożyć ją przez kolano, bić i patrzeć czy równo puchnie, witam w klubie. I kompletnie nieistotny mąż matki, tak nijaki, że ma tylko jedną scenę, w której napomina swoją pasierbicę. Robi to na dodatek bardzo kiepsko bo jedynie powtarza, co zostało mu powiedziane. Nie ma oczu, nie ma uszu, nie ma rozumu.

Kiepska rodzinka? Przynajmniej kobiety dostały jakieś charaktery. Pan Policjant Z Dużego Miasta coś mówi nic nie mówiąc i w sumie nie mam pojęcia jaki jest. Ma być tajemniczy bo prowadzi Bardzo Ważne Śledztwo. Podejrzany numer 1 jest płaczliwym szesnastolatkiem pod pantoflem swojej dziewczyny, która ma chociaż chęć błyśnięcia najlepszą partią w mieście (dopóki nie stał się problemowy) czy chociaż ujrzenia swojego nazwiska w gazecie z Chicago. Nieważne, że od Chicago dzieli ją spora odległość i przynajmniej jedna granica stanowa. Koleżanki Camille ze szkoły są dzieciate i nijakie, koleżanki matki Camille są pijane i nijakie. O miasteczku wiemy tylko tyle, że jest  bardzo rodzinne i w ogóle takie konserwatywne. I niezbyt bogate, poza rodziną głównej bohaterki. Gdzieś w pobliżu jest las i strumyk, co wiemy głównie dlatego, że jedna z ofiar została znaleziona właśnie w tymże strumyku.

Śledztwo. A raczej próby sklecenia paru artykułów o sprawie śmierci dwóch dziewczynek. Dlatego nasza bohaterka w przerwach między piciem rozmawia z ludźmi i trochę wspomina swoje dzieciństwo oraz śmierć Marian, siostry, która zmarła przed narodzinami najmłodszej latorośli. Tak jak Marian zapisała się w pamięci jako wiecznie chory anioł, tak Amma jest diabłem wcielonym. I tak toczy się fabuła, dziennikarskie śledztwo przetykane bardzo nieprzyjemnymi interakcjami z rodziną przyprawione wspomnieniami z ważnych lub co najmniej traumatycznych wydarzeń bohaterki. I tak całą książkę. Przy czym średnio rozgarnięty czytelnik odgadnie pierwsze rozwiązanie dość szybko, szczególnie jak już się zna chociażby "Zaginioną dziewczynę". Tylko jest problem. Zamknięcie wątków następuje na dosłownie kilku stronach, które muszą zmieścić naprawdę sporo wydarzeń. Może to miał być prawdziwy plot twist, ale osobiście miałam wrażenie, że autorka chciała zaszokować czytelnika na kilku poziomach dotykając tematów, które są kontrowersyjne, a dla niektórych wręcz nierealne. Może faktycznie pomysłem było to, żebym mając do przeczytania 5 stron poczuła szok i niedowierzanie, gdy następuje kolejny twist, ale przez to wydarzenia tak naprawdę nie wybrzmiały, czyta się je jak raport albo streszczenie.

Próbowałam zrozumieć, dlaczego jednak nie męczyłam się przy lekturze  i dość sprawnie mi poszło. Wyszło mi na to, że autorka jedną rzeczy zrobiła porządnie - mieszała wydarzenia, czas i miejsca dość umiejętnie, a na dodatek okruszki informacji, chociaż duże i czerstwe, to jednak podane tak, by czytelnik miał pewną satysfakcję z rozwikłania śledztwa razem z bohaterką. Dlatego czytanie tej książki nie boli, ale rozmyślanie nad nią już tak.

Z całej lektury wyniosłam przede wszystkim tyle, że Amy Adams będzie idealną Camille, szczególnie jest będzie ją grać jak w "Zwięrzętach nocy".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października