Tylko Królowa może płodzić...



...chyba, że ktoś ma dosłownie jaja by się wyłamać. Chociaż życie pszczoły jest ciężkie i żmudne, szczególnie jeśli jest się tylko zwykłą robotnicą, to przy odrobinie szczęścia można przeżyć wiele przygód.

I tak oto poznajemy Florę 717. Flora jest niezwykła, ale przez to trochę trudno stwierdzić, co można z nią zrobić. Niby wszędzie się odnajdzie, ale nigdzie nie zagrzewa miejsca. Za to jej feler sprawia, że możemy jej oczami poznać ul od podszewki - podział obowiązków, zasady, religię Nieśmiertelnej Matki, grzechy i siły policyjne. Widzimy kolejne problemy dotykające społeczność i fanatyczne oddanie królowej, trutnie będące... trutniami, naprawdę inaczej nie można nazwać tych obiboków. Autorka prezentuje nam też stan kapłański i tarcia między poszczególnymi rodami - bo wiecie, fakt, że wszystkie pochodzą od jednej królowej jest nieistotny. Są równi i równiejsi. I tak jak z jednej strony chciałoby się widzieć ludzkie słabości w opowieści o pszczołach, to niezwykle fascynujące jest samo poznawanie życia ula - narodziny, pracę, sposoby dbania o czystość, szukanie pożywienia oraz źródła choroby. Towarzyszymy pszczołom podczas ataku os, myszy, snu zimowego, poszukiwania kwiatów i odczytywania wskazówek w Sali Tańca. Równie dobrze mogłoby się to wszystko odbywać na obcej planecie, tak nikłą wiedzę mamy na temat życia tych małych stworzeń, bez których rolnictwo upadłoby momentalnie (tu odsyłam do "Historii pszczół"Mai Lunde, jest tam bardzo dobry opis jak to ludzie musieliby ręcznie zapylać rośliny). A przecież to nie jakieś odległe planety, takie historie dzieją się w każdej pasiece. A że czyta się jak jakiś thriller i przewraca kartki wstrzymując oddech? Tym lepiej, przyjemne z pożytecznym.

Totalitaryzm ula i jego podporządkowanie religii wyznającej Królową Matkę, kiedy skonfrontowane z kryzysem, wydają się początkowo autodestrukcyjne. Jednak mają pewne procedury bezpieczeństwa, które pozwalają wyjść z opresji, chociaż znów oparte są one o okrucieństwo i walki wewnątrz ula. Nie ma szczęśliwego zakończenia, może być jedynie potencjalnie dobry nowy początek. Ofiary? Wpisane w ryzyko. I takie właśnie jest życie w najprostszej formie - najważniejsze jest zrobienie następnego kroku, bez oglądania się na koszty. Cykl życia i śmierci, wpisany w istnienie od zarania dziejów, w przypadku "Roju" jedynie bardziej uwypuklony. W jednym z blurbów porównano tę książkę do "Wodnikowego Wzgórza" i muszę przyznać rację - może poza faktem, że urocze króliczki nie poniosły tylu strat osobowych co pszczoły z ula Flory 717.

Czytanie o zwierzątkach zawsze na propsie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października