Czytajmy sobie! Wszyscy!



Pamiętam z wczesnego dzieciństwa, gdy moja mama czytała mi Baśnie Andersena. Szczególnie dobrze mam wryte jak dopytywałam o losy Dziewczynki z zapałkami i Małej Syrenki. Gdzieś jeszcze ten egzemplarz Baśni w domu leży, a kiedy nauczyłam się czytać, szanowna rodzicielka już tylko rzucała we mnie książkami. Istnieje podobno taka zależność, że osoby którym czytano w dzieciństwie, później czytają więcej i częściej. Ale potem dorastamy i nikt już nie czyta nam do snu - bo sami umiemy. Zostają audiobooki?

Powiedzmy sobie szczerze - jest różnica między odtwarzaniem audiobooka a słuchaniem żywego człowieka. Co robią dzieci, kiedy rodzic im czyta? Zadają mnóstwo pytań. Następuje pewna interakcja, czasem dodatkowe przemyślenia - na gorąco. A jak każdy przeczyta sam sobie książkę, to potem można rozmawiać, ale pewne wrażenia na szybko umykają.

Dlatego postuluję - czytajmy sobie na głos! W parach, rodzinnie, towarzysko. Wybierzmy tekst odpowiedni tematycznie, najlepiej z niezbyt długimi rozdziałami, umośćmy wygodnie i na głos czytajmy. Z początku może być dziwnie, wszak większość z nas ostatni raz czytanie na głos zaliczyła w szkole średniej. Ale z czasem wpada się w rytm.

Ciekawe uczucie, kiedy nagle jedno zdanie potrafi wywołać ożywioną dyskusję, wspólny napad śmiechu czy zbiorowe pochylenie się nad losami bohaterów. Mogłabym to uznać też za pewien powrót do czasów opowiadania sobie historii przy ognisku domowym - korzenie naszej literatury jak się patrzy. Teraz przed snem ściąga się książkę z półki i po jednym rozdziale można zapaść w objęcia Morfeusza. Tak, czytanie może być przeżyciem wspólnym.

Ilustracją do tego wpisu jest zdjęcie dwóch książek, które załapały się na taki sposób czytania w moim życiu. "Radość picia" to krótka historia alkoholu jako koła napędowego naszej cywilizacji, wywołała wiele śmiechu i sprowokowała różne przemyślenia - nawet, jeśli większości nie pamiętam. "Momo" to dopiero co rozpoczęta historia niezwykłej dziewczynki, zasadniczo dla dzieci, ale przecież nikt nie zabroni mi pielęgnować swojego wewnętrznego dziecka. Obydwie z pewnością łączy fakt, że można je sobie zapodać w niewielkich dawkach i mniej męczy zdobywanie kolejnych rozdziałów.

Także złapcie bliską sobie osobę, dobrą książkę i czytajcie na głos. I rozmawiajcie o tym, co czytacie, w tej chwili, gdy wybrzmi zdanie. I dobrze się przy tym bawcie - bo to najważniejsze!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października