Pójdź w me ramiona, Liszko kochane!



Niebożątko (oficjalnie Bożydar Antoni Jekiełłek) to dziecko bardzo inteligentne o zdolnościach manualnych znacznie przekraczających te występujące u jego rówieśników. Ma tylko jeden problem – nie spotyka dzieci w podobnym wieku co on. Będąc wychowywanym w niezwykłym domu łamane na pensjonacie dla istot ponadnaturalnych, mając własnego Anioła Stróża, nie zna świata innego niż okolice Lichotki. I chociaż nie można mu odmówić fascynującego dzieciństwa, dorośli postanowili wysłać go w końcu do szkoły. Od tego momentu życie staje się nieznośne, a biedny Bożek (zdrobniale od Bożydar) musi w bardzo krótkim czasie opanować umiejętności współżycia społecznego, nie raniąc przy tym bliskich mu osób (i stworów wszelkiej maści).

Marta Kisiel podjęła się napisania książki dla dzieci i wykorzystała do tego bohaterów znanych wcześniej jej fanom z „Dożywocia” i „Siły niższej”. O ile jednak w poprzednich powieściach fabuła skupiała się relacjach między mniej lub bardziej dorosłymi postaciami, tak „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” jest w całości poświęcone życiu dziecka i to z z perspektywy Bożka obserwujemy znajomych bohaterów. Razem z nim przeżywamy nowinę o konieczności rozpoczęcia formalnej edukacji, próbujemy przygotować się na wielkie wydarzenie i obserwujemy, jak wielką frustrację wywołuje w nim zderzenie jego dotychczasowej wizji świata z tym, co poznaje w szkole. Autorka doskonale zarysowała dziecięcy świat, pełen drobnych tajemnic i skomplikowanych spraw, od używania młotka (mama nie pochwala) do gier komputerowych, które w małym świecie Lichotki nie istnieją. Bożek zmaga się ze swoją niezwykłością i widzi konieczność dopasowania się do grupy, chociaż niektóre z dziecięcych zasad są dla niego niezrozumiałe. To rozerwanie między światem magicznym a realnym jest tym trudniejsze, że wszystko to zbiega się z nasilonym pragnieniem poznania ojca i z początku wydaje się, że nawet tak niezwykli wujkowie jak Konrad i Turu nie są w stanie wypełnić tej luki. Co ciekawe, wyjątkowo mało w tej powieści relacji Bożka z matką, jakby ten element był stały i domyślny celem uproszczenia fabuły.

Oczywiście powieść ta byłaby dość nudna, gdyby skupiała się wyłącznie na codziennym życiu jednego małego chłopca, dlatego autorka wprowadziła zwrot dramatyczny oparty na dwóch elementach – niezwykłej przypadłości Bożka wynikającej z jego pochodzenia oraz zamiłowaniu chłopca do „Króla Elfów” Goethego. Trzeba przyznać, że widać celowość wyboru wiersza oraz drobiazgowość w wykorzystaniu kolejnych wersów, przy czym dramatyzm sceny nie wyklucza okazjonalnych elementów humorystycznych, z których autorka jest znana. Zgodnie z regułami obowiązującymi w książkach dla dzieci cała awantura kończy się szczęśliwie, najważniejsi bohaterowie przechodzą przemianę i dostosowują się do zmian. Większe dramaty autorka rezerwuje raczej dla swoich dorosłych powieści.

„Małe Licho i tajemnica Niebożątka” to ciepła opowieść o chłopcu, który tak naprawdę nie jest dzieckiem wiele różniącym się od innych dzieci, ale musi czasem stawić czoła sytuacjom mniej zwyczajnym jak wybór odpowiedniego stroju na Halloween. Jest to rodzaj historii, który sprawdzi się u dzieci, wszak magia i różne stwory gęsto zamieszkują ich wyobraźnię, ale jednocześnie będzie dobrze odebrana przez miłośników „Dożywocia”, ponieważ ich ulubieni bohaterowie nieustannie towarzyszą głównemu bohaterowi. 

Recenzja powstała przy współpracy z serwisem Katedra

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października