Piękna buzia w służbie kraju, och ile razy to już było?

Księżniczka i szogun - autor 



Ostatnio z okazji Dorocznego Sezonu Zapalenia Zatok miałam na tyle kiepski humor i negatywne nastawienie do świata, że postanowiłam odłożyć "Chochoły" Szostaka i sięgnąć po lekturę przeznaczoną do rozrywkowego odseparowania się od świata - padło na "Księżniczkę i shoguna" Lesley Downer. Historia znana mi, bo wcześniej dokładnie już omówiona w "Atsuhime", serialu historycznym NHK, japońskiej telewizji publicznej. O serialu już trochę pisałam , dlatego tu nie będę się na nim rozwodzić, dość powiedzieć, że uznałam historię za godną mojej atencji.

Fabuła jest z jednej strony prosta - córka niezbyt wysoko postawionego samuraja okazuje się być doskonałą mieszanką urody i inteligencji, na tyle, by za pomocą intryg i łańcuszka adopcji wprowadzić ją do pałacu shoguna jako jego żonę.Wszystko to ma jeden cel - przekonać obecnego władcę, by wyznaczył na swojego następcę kuzyna, który poprowadziłby kraj w sytuacji sporu z obcokrajowcami, którzy tłumnie zaczęli przypływać do niezwykłej i bogatej krainy. Wydawałoby się, że zadanie nie powinno być trudne, jednak pałac kobiet to istne siedlisko intryg i zbrodni. Słyszeliście o haremach i jak niebezpiecznie tam było? Ooku, czyli wyodrębnione miejsce, gdzie tylko jeden mężczyzna miał prawo przebywać wśród trzech tysięcy zamkniętych tam kobiet, to miejsce równie fascynujące, luksusowe, co przerażające. Atsu, główna bohaterka, musi walczyć z teściową (haha, a to paradne z tymi teściowymi) i konkubiną swego męża o miejsce w jego życiu. A shogun... Cóż, powiedzmy, że brak umiejętności zarządzania państwem to najmniejszy problem, bo decyzje za niego podejmowały matka i konkubina. I jak w tej sytuacji rozegrać wszystkie karty, kiedy jednocześnie trzeba się spieszyć, bo obcy grożą swoją nowoczesną bronią?

Teoretycznie mogłabym powiedzieć, że to romans historyczny, tylko... Nie bardzo. Atsu miała jakiegoś ukochanego w dzieciństwie, ale kierowana obowiązkiem zrywa relację - taka ofiara, chociaż nikt nie spodziewał się, że cokolwiek mogłoby z ich tajnego związku być. No to może z mężem? Wiadomo, narzucony i też z obowiązku, ale przecież można zakochać się w mężu? Tylko jakoś nie bardzo rozumiem z czego miało wynikać uczucie Atsu do Masu - w którymś momencie po prostu zaczęło jej się robić smutno bez niego i była zazdrosna o konkubinę. Mogłabym część uczuć zrozumieć jako szacunek, przyjaźń i tym podobne, ale kanwą wielkiego romansu na pewno nie. Zresztą nie wskazuje na to proporcja książki - bohaterowie poznają się bodajże w połowie jak nie dalej, gdzie tu kipiący romans...

To skoro element romansu poszedł się paść, to może historia? Tu już lepiej. Autorka zadała sobie trud poszperania o zwyczajach na dworach japońskich przed rewolucją Meiji, łącznie z różnicami między samurajami a arystokracją cesarską. Całkiem ciekawe były opisy codziennych czynności (zestaw do czernienia zębów!) i zwrócenie uwagi na istotę pewnych niuansów w ceremoniale. Dobra robota. Szczegółów poszczególnych wydarzeń nie sprawdzałam, ale na ile pamiętałam większość się zgadzała. Co do intryg i niektórych argumentacji - można się spierać, chwilami brzmiały dość płasko i mało przekonująco, ale jakiś sens dało się z tego wyciągnąć. Niestety autorka zdecydowała się obdarzyć shoguna darem profetycznym i widział on nowoczesne Tokio z drapaczami chmur w swoich wizjach jako potwierdzenie klęski wszelkich działań, które podejmował (lub nie). Niechby chociaż to było w ramach jakiejś super tajnego rytuału z kadzidłem - byłabym gotowa znieść. Ale ot tak, rzucone przed seksem z żoną - słabo.

Bardzo mnie rozczarowało zakończenie - w zasadzie historia Atsu dopiero się rozkręcała, ale (spojler do historii sprzed ponad 150 lat) wraz ze śmiercią męża kończy się fabuła. Mamy posłowie z krótką notą historyczną co dalej. Dalej do jasnej anielki była rewolucja Meiji! Tam się cyrki istne działy a oni mi ucięli historię bo shogun zmarł. Ale! Jest scena jak to jej dawny klan proponuje wydostać Atsu z pałacu, chociaż jako wdowa i mniszka nie ma prawa go opuszczać. I wtedy naszej bohaterce dostają się chyba rykoszetem zdolności profetyczne i prorokuje jej się upadek kraju jeśli wróci do rodzinnych stron. Oczywiście ma to na celu pokazać nam, jak jest ona... Nie wiem, może niezłomna, poświęcająca się czy cokolwiek, bo zostaje i intryguje na całego.

Z jednej strony książkę czyta się dobrze - jest lekka, nie ma zbędnych info-dumpów, opisy ciekawe, naprawdę ciekawy opis Japonii schyłku shogunatu Tokugawa. Ale ten romans tam pasuje jak pięść do nosa. Wiedziałam, że nie mam co liczyć na literaturę wybitną, ale chyba ostatnio jednak częściej obracałam się wśród lepiej napisanych relacji romantycznych w literaturze, bo miłość Atsu do shoguna niespecjalnie mnie przekonywała. Ale jak tak się zastanowić, ten wątek jest przytłoczony polityką i historią, to może nawet da się czasem przymknąć oko?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października