Nadzieje na listopad






Kończy się październik, zbliża listopad, tradycyjnie trzeba przejrzeć na co koniecznie trzeba zapolować w nadchodzącym miesiącu:

"Bohemian Rhapsody" - wiem, że wstępne recenzje są cokolwiek średnie, ale ja po prostu chcę iść na film biograficzny o Freddiem Mercurym i co mi kto zrobi. Co ciekawe, ostatnio oglądając trailer w kinie doszłam do wniosku, że jest to jedyny film, w trailerze którego puszczenie muzyki Queens jest jak najbardziej legitne. Tak, wciąż mam żal, że człowiek się napalił na Suicide Squad a najlepszym elementem całości było Bohemian Rhapsody w zwiastunie. Wracając od filmu o Freddiem - przynajmniej o aktorstwo jestem spokojna, bo Rami Malek ma w sobie to coś i bardzo mi pasuje. Także wybieram się.

"Narodziny gwiazdy" - i znów o muzyce (nie gniewam się, lubię) i muzykach, ale ja normalnie w zwiastunie za pierwszym razem nie poznałam Lady Gagi. Kompletnie. Podobno bardzo jej wyszło granie i koniecznie chcę zobaczyć, jak całościowo to wyszło.

"Stan Lee. Człowiek Marvel" - książka o jednym z najsłynniejszych twórców komiksów, postaci kontrowersyjnej, ale zdecydowanie mającej w życiu kilka naprawdę genialnych pomysłów. Ta pozycja dołączy do mojej mini-kolekcji książek o historii komiksów superbohaterskich.

"Wzlot i upadek D.O.D.O." - bo Stephenson i chyba nie mam lepszego argumentu. Naprawdę. W sumie nie potrzebuję.

"Śmierć komandora t. 2" - właśnie zaczęłam czytać tom pierwszy i tak, zdecydowanie jest to ten Murakami, który zachwycił mnie w "1Q84". Nie wiem, czemu podzielono to na dwa tomy, moim zdaniem spokojnie zmieściłoby się w jednym (to nie Sanderson i jego Dawca Przysięgi", no ale pozostaje cieszyć się, że odstęp miedzy nimi to miesiąc a nie jakieś pół roku.

Lista nie jest długa, ale zdaje się, że powoli wyhamowujemy przed świętami - może nadrobię parę zaległości? Przypominam też, że "Cuda za rogiem" się pojawiły w księgarniach i jeśli ktoś mnie bardzo lubi, to może kupi i w ten sposób zapewni kolejne wydania Higashino Keigo w Polsce? Nawet jeśli jestem jedyną fanką w kraju? I nie, nikt mi za to nie płaci, w tym przypadku nawet nie musi, a w ogóle to nie wiecie ale bardzo, ale to bardzo potrzebujecie polskiego przekładu "Byakuyakou", potrzebujecie przeczytać i się tym zachwycić i przerazić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października