Wtopy września


Kolejne podsumowanie, tym razem buble wrześniowe - co mnie odrzuciło od siebie na spory dystans?

"Kto tu rządzi - ja czy mój mózg?" - wszystko pewnie byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że autor tak się skupił na nieustannym analizowaniu poszczególnych części mózgu, że zamiast ciekawej publikacji popularnonaukowej wyszło coś bliższego podręcznikowi neurologii. A nie taki był mój zamysł, kiedy sięgałam po tę książkę. Według opisu jest w tej pracy jakaś teza i jej udowadnianie, ale szczerze - jakoś mnie to ominęło. Szerokim łukiem.

"TAU" - porażka (kolejna) Netflixa w próbie dostarczenia mi ciekawego filmu science-fiction sygnowanego ich znakiem. W połowie zarzucona - sorry, ale nie ma opcji, żeby sama końcówka w jakikolwiek sposób usprawiedliwiała słabą fabułę. W momencie, gdy film "subtelnie" zasugerował, że ofiara porwania niejako złamie sztuczną inteligencję więżącą ją w domu bogatego prezesa-szaleńca, i to nie z jakiejś konsolki tylko pytaniami o samoświadomość, istotę itp., stwierdziłam, że wystarczy. Nudne to było.

"Bojack Horseman" - ostatnio strach było otworzyć lodówkę, by nie natknąć się na reklamę tej animacji. Włączyłam w nadziei, że jakoś wypełni mi oczekiwanie na kolejny sezon "Rick and Morty", ale nie. Stanowcze nie. Opowieść o przegrywie fapującym do swojego jedynego dokonania aktorskiego? Zdecydowanie nie mój rodzaj kreskówki czy humoru. Czułam raczej zażenowanie i nie chcę wracać do tego tytułu.

Trzy pozycje wstydu - nie natnijcie się tak jak ja. To dla waszego dobra. Zdecydowanie są lepsze rzeczy na tym świecie niż marnowanie czas na takie wtopy. Można chociażby popatrzeć na ścianę...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maya roni łzy, kruki fruwają, a intryga gdzieś się toczy

Pierwsze słowo, nie ostatnie - Ałtorka w natarciu?

Ulubieńcy października